Stereotyp w rozsypce

Człowiek przyjeżdża do obcego kraju, a tu wszystko inaczej, niż mówili w telewizji. Zwłaszcza, jeśli chodzi o postrzeganie cudzych narodów. 

Miało być, na przykład, że Niemcy poukładani i nudni, ich kraj brzydki, a z atrakcji turystycznych tylko dymiące fabryki. A tu człowiek spotyka Niemki i są zabawne, jedna to się nawet w kółko spóźnia(!), a fotkami z ich kraju człowiek by oblepiał wszystkie instagramy.

Okazuje się, że błędne przeświadczenia to uniwersalne zjawisko: ostatnio przyszła kolej na kolegę z pracy, by potknąć się o starannie wyhodowany stereotyp.

Otóż kolega zwykle siedzi przy biurku cichutko i spokojnie, a tu pewnego dnia zaczyna się wiercić, kręcić głową, w końcu mówić do siebie. A potem wymachiwać rękami. Częstotliwość nasila się z sekundy na sekundę. Opary irytacji rozchodzą się po pokoju. W końcu kolega przemawia do nas, nielicznie zgromadzonych przy sąsiednich biurkach.

Pewien klient, który zakupił jedną z naszych sprytnych kamerek (z tych, co to się – rzecz jasna – nigdy nie psują), zgłosił, że jemu się właśnie zepsuła i zleca naprawę. 

Klient okazał się być Hiszpanem i kolega czuł się boleśnie rozczarowany jego postawą. Bo klient Hiszpan pisał maile. I to dwa (slownie d w a) maile dziennie. Kolega zebrał sytuację w jeden, pełen żalu, komentarz: „No nie ma mañany, nie ma!”

Hiszpania – symbole. Do stereotypów blisko?

Dodaj komentarz